Biuro Rachunkowe, Rzeszów Biuro Rachunkowe, Rzeszów Biuro Rachunkowe, Rzeszów
facebook

Archiwum

Teksty archiwalne i przedruki z gazet i stron internetowych


Podatek którego boją sie właściciele domów i mieszkań

 

Jeżeli w Polsce wprowadzony zostanie podatek katastralny, to dodatkowe wpływy budżetowe oceniam na 65-100 mld zł. Tyle też straciliby podatnicy. Wartość wszystkich domów i mieszkań można oszacować na około 2,5 biliona złotych. Dla właściciela przeciętnej wielkości mieszkania, byłby to podatek wynoszący 500 zł miesięcznie. Próba wprowadzenia tego podatku doprowadzi do nowych wyborów parlamentarnych.

Podatek katastralny to ulubiony temat, gdy pojawiają się problemy z dochodami budżetu państwa i politycy nie mogą robić tego, co chyba lubią najbardziej, czyli bawienia się w świętych Mikołajów i rozdawania naszych pieniędzy. Zazwyczaj był on, zwłaszcza w Polsce, związany z lewą stroną sceny politycznej. Prawica, zwłaszcza największa partia opozycyjna - miała zwykle bardzo rozsądne poglądy w tym względzie.

Na świecie w tej kwestii nie ma ścisłej reguły. Jako wstęp do dyskusji nad katastrem najczęściej służą informacje, jaki to olbrzymi i niewykorzystany potencjał podatkowy drzemie w naszych nieruchomościach i jak to wykorzystując go możemy przyspieszyć osiągnięcie stanu naszej pełnej szczęśliwości. Padają też absurdalne kwoty, które szybko przeliczamy na absurdalne obciążenia podatkowe - my, większość społeczeństwa w Polsce, która ma własne mieszkania. Ostatnia większa dyskusja tego rodzaju w Polsce zakończyła się tylko ogólną podwyżką podatków i zdaje się, że o to chodziło, a podatek katastralny miał tylko pokazać łaskawość władzy, która go nie wprowadziła. Trochę jak w bajeczce o dobroci Lenina wobec dzieci - tylko zwymyślał je od ostatnich, a przecież mógł zastrzelić. Zresztą jak pamiętam rządząca wówczas partia, pomimo swojej dobroci, przegrała wtedy wybory i temat umarł. Może więc politycy powinni się trochę szybciej zacząć uczyć, że w demokracji są po to aby realizować wolę i interesy  większości, a nie być łaskawymi ojcami narodu.Wracając do obecnej sytuacji: kłopoty finansowe i budżetowe rzeczywiście nam grożą, na szczęście wydaje się, że są one raczej krótkookresowe. W drugiej połowie roku jest szansa na ożywienie gospodarcze, dodatkowo na ostatnim szczycie unijnym przyjęto korzystną dla nas wersję perspektywy finansowanej na lata 2014-2020. Dzięki zgodzie na finansowanie ze środków pomocowych podatków, oznaczać to będzie de facto bezpośrednie i znaczące finansowanie polskiego budżetu – łatwo to policzyć uwzględniając 23% stawkę VAT,  obciążającą większość kupowanych ze środków unijnych dóbr i usług i dodając odpowiadające im wpływy z podatku PIT oraz ewentualnych zysków firm, przerabiających w następnym etapie te środki. To wcale nie jest takie oczywiste, przykładowo Bank Światowy zarówno w udzielanych kredytach jak i przyznawanych dotacjach zazwyczaj zawiera warunek, że w pierwszej wypłacie na zakup towarów oraz do bezpośrednich wykonawców nie mogą one finansować podatków, które muszą być pokrywane ze środków krajowych, lub bezpośrednio zwalniane z tych podatków. Chodzi po prostu o to, że środki te przeznaczane są na ściśle określone cele, a nie na wydatki budżetu, nad którymi dawca, w tym wypadku UE nie ma kontroli.

Znając już trochę historię i uwarunkowania ekonomiczne podatków katastralnych zastanówmy się więc na jego sensem ekonomicznym, szczególnie w przypadku Polski. Na początku zauważmy, że podatek katastralny dotyczy zazwyczaj dwóch rodzajów nieruchomości: mieszkań i terenów budowlanych czyli ziemi. W rzeczywistości są to dwa różne problemy, a ekonomiczne skutki opodatkowania mieszkań i gruntów istotnie się różnią. Żeby nie komplikować sobie rozważań zajmę się podatkiem od nieruchomości lokalowych i budynkowych (mieszkania i domy jednorodzinne), tereny budowlane i inne zostawiając na później.

Na początku o tym, jakie są główne zalety podatku katastralnego, zwłaszcza w Polsce. Otóż podstawową i niezaprzeczalną zaletą jest łatwość i nieuchronność jego egzekucji. Pracować można w szarej strefie, sprzedawanych przez siebie dóbr i usług nigdzie nie zgłaszać, oszczędności ukryć w szufladzie, albo na zagranicznym koncie. A nieruchomości w szarej strefie się nie schowa; nie ma ona też kół i za granicę wywieść się jej nie da. Jej właściciele są jak w przypadku nacjonalizacji, kontroli czynszów, czy innych znanych wynalazków rewolucji bezradni. Ujawniają się w takich sytuacjach wszystkie niedoskonałości tego rynku  - takie jak duża, skoncentrowana wartość, słaba podzielność, podatność na ryzyko polityczne, mała płynność, etc.

Jedyne co można wtedy zrobić, by uciec przed podatkiem katastralnym - to rabunkowa gospodarka (czyli totalny brak remontów) i wycofanie tą metodą części utopionych w domach pieniędzy. Doświadczyliśmy tego w socjalizmie, który zresztą w przypadku mieszkań kwaterunkowych do dziś się nie skończył. Wiedział o tym Napoleon i podatkami od nieruchomości finansował swoje wojny. Nie musiał nawet wyceniać nieruchomości na potrzeby podatkowe -  robili to sami właściciele. A żeby cen nie zaniżali, zastosowano prosty przepis: państwo miało zawsze  prawo pierwokupu nieruchomości, po cenie zgłoszonej przez właścicieli do celów podatkowych.

Spróbujmy teraz oszacować wartość nieruchomości mieszkalnych i związany z tym potencjał podatkowy. W raportach NBP możemy znaleźć szacunki wartości nieruchomości w Polsce (Rys.1) i ich strukturę. Wartość wszystkich domów i mieszkań można oszacować na około 2,5 biliona złotych w 2010 czyli około dwukrotność PKB. Obecnie nominalnie będzie to trochę mniej, ale różnice przy tej skali rozważań są pomijalne. Gro wartości skoncentrowane jest w mniejszych miastach i na wsi (około 60%) oraz w 6 największych miastach Polski (25%), na pozostałe 10 miast wojewódzkich przypada nie więcej niż 5% wartości majątku mieszkaniowego. Warto zaznaczyć, ze dla dużych miast wartość zasobu oszacowano na podstawie struktury mieszkań i ich cen rynkowych, dla wsi i mniejszych miast, z uwagi na słabości lub brak lokalnych rynków szacunki oparto na wartości odtworzeniowej z uwzględnieniem amortyzacji zasobu (na podstawie wieku zasobu). Jak pamiętam, w publicznych  dyskusjach nad podatkiem katastralnym w Polsce nie padały oficjalnie żadne wielkości, jednak pocztą pantoflową przemycano wielkość 2-3% wartości rynkowej rocznie. Oznaczałoby to potencjalne wpływy budżetowe w wysokości 4-6% PKB (65-100 mld zł), gdyby podatkiem katastralnym objąć wszystkie nieruchomości. Na przeciętnego właściciela mieszkania lub domu wartego powiedzmy 300 tys. zł przypadałoby ponad 500 zł miesięcznie. W przypadku emeryta mieszkającego w centrum dużego miasta, w mieszkaniu wartym 500 tys. zł lub więcej, taki podatek wyniósłby już nawet 1000 złotych miesięcznie.

Warto to zestawić z płacami: przeciętną (ok. 3700 zł) i minimalną (1600 zł) czy przeciętną emeryturą (1809 zł) – pamiętajmy, że są to wartości brutto, w praktyce kwota „na rękę” jest istotnie niższa a więc i obciążenie podatkowe wyższe.

Widzimy więc, że potencjalny kataster to bardzo znaczące kwoty, porównywalne z obecnymi wpływami z VAT (121 mld zł w 2011), PIT (68 mld zł w 2011) i CIT (32 mld zł  w 2011) i oznaczające rewolucję podatkową, rewolucję na rynku mieszkań, a potem zapewne inną, a na pewno przyspieszone wybory parlamentarne.

Zródło : www.biznes.pl

Reklamy:

Biuro Rachunkowe, Rzeszów